07/05/2024
HomeView All Posts – Whole Post (Page 67)

Wybudowana przez miasto pod koniec sierpnia zatoka postojowa na ulicy Zachodniej – przy SP 3 – stała się kością niezgody pomiędzy zmotoryzowanymi nauczycielami a rodzicami przywożącymi dzieci do szkoły. Z parkowania w zatoce w dużej mierze korzystali właśnie nauczyciele a rodzice… nie mieli gdzie się zatrzymać przywożąc uczniów do podstawówki.

Jednym z powodów wybudowania przez miasto zatoki postojowej przy szkole na 15 samochodów parkujących równolegle było zniwelowanie problemu zatłoczonej ulicy Zachodniej w pobliżu podstawówki. Problem zaczął pojawiać się już od początku roku szkolnego. Rodzice nie kryli frustracji a sygnały, że zatoka postojowa problemu z parkowaniem przez rodziców wcale nie rozwiązała, dotarły też do magistratu.

– Jako rodzic dziecka w drugiej klasie, codziennie muszę denerwować się, że nie mam gdzie zaparkować przy szkole, żeby wysadzić dziecko. Nie ma bezpiecznego miejsca, dziecko wysiada na ulicę a nowe miejsca postojowe są notorycznie zajęte. Rzadko zdarza się, że tylko na chwilę. Nauczyciele, którzy do szkoły przyjeżdżają wcześniej niż my, zrobili sobie prywatny parking. To chyba nie tak ma wyglądać. Dorosły może przejść kawałek dalej, to dzieci powinny komfortowo wysiadać przed szkołą – powiedział „Reporterowi” jeden z rodziców. – Urząd miasta wiedząc o problemie, podjął decyzję o ustawieniu znaku zakazu postoju w zatoce na czas powyżej 15 minut. Zauważyłem, że znak pojawił się w ubiegłym tygodniu, ale mało kto go respektuje.

Rzeczywiście, przed zatoką ustawiony jest znak zakazujący postoju pojazdów powyżej 15 minut, z adnotacją, że obowiązuje od poniedziałku do piątku w godzinach od 7.00 do 15.00. Pod koniec tygodnia kierowcy nieprzestrzegający znaku zakazu pod szkołą mieli niemiłą niespodziankę – posypały się mandaty.

Taką jesień można polubić.

Różnorodność barw i letnia temperatura sprawiły, że park w Łęczycy podczas ostatniego weekendu cieszył się dużym powodzeniem.

Parkowymi alejkami spacerowały całe rodziny. Urokliwa jesień w parku okazała się też doskonałym plenerem młodej pary.

Nie ma się co dziwić, że w parku zaroiło się od mieszkańców. Tak łaskawej aury już w tym roku raczej nie będzie. 

59-letnia łęczycanka zamieszkała na ulicy po tym jak musiała opuścić zajmowane przez nią mieszkanie swojego brata. Niestety, kobieta kategorycznie odmawia jakiejkolwiek pomocy, a przy dłuższej próbie przekonywania jej, że powinna skorzystać z pomocy służb, ucieka. Na zewnątrz będzie coraz zimniej…

Kiedy rozmawialiśmy z 59-latką, przyznała, że mieszka na ulicy. Większość czasu spędza na placu Tadeusza Kościuszki, siedząc na ławce. Twierdzi, że jej sytuacja mieszkaniowa wkrótce się wyjaśni, bo została bezprawnie wyrzucona z mieszkania, gdzie, jak twierdzi jest zameldowana.

– Nie ma potrzeby żadnej interwencji ośrodka pomocy społecznej. Myślę, że jeszcze jeden, dwa dni i sprawa się wyjaśni i wrócę tam, gdzie mieszkałam – usłyszeliśmy. – Śpię na ulicy a jak się uda, to czasami u kogoś znajomego. Mam emeryturę, więc nie głoduję.

W rzeczywistości sytuacja bezdomnej wygląda znacznie gorzej. Kobieta nie ma jeszcze praw emerytalnych i nie pracuje, więc nie ma środków do życia. W mieszkaniu, które musiała opuścić zameldowana też nie jest. O potrzebie skorzystania z pomocy rozmawiali z 59-latką wielokrotnie już policjanci, strażnicy miejscy i pracownicy MOPS w Łęczycy – bezskutecznie.

– Zdaje się, że ta pani nie do końca chce przyjąć do wiadomości, w jak trudnej sytuacji się znajduje. Pracownik MOPS-u rozmawiał z właścicielem mieszkania, gdzie przebywała jeszcze do nie dawna. Usłyszał, że zaniedbała je i zadłużyła, dlatego zapadła decyzja, że ma je opuścić. A zameldowana nie jest nigdzie. To po prostu osoba bezdomna, która potrzebuje pomocy. Tylko, że tej pomocy kategorycznie odmawia. Nie możemy jej zmusić do zamieszkania w ośrodku dla osób bezdomnych, ani do przyjęcia żadnej innej pomocy, jeśli sama jej nie chce – mówi Tomasz Olczyk, komendant straży miejskiej w Łęczycy.

Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej podejmuje próby przekonania kobiety, żeby przyjęła pomoc. Pracownicy socjalni rozmawiali z bratem 59-latki, by ten spróbował ją przekonać, by zamieszkała w ośrodku dla osób bezdomnych. Jak na razie bezdomna woli żyć na ulicy.

O trudnych warunkach mieszkaniowych mówią lokatorzy z Wojska Polskiego w Łęczycy. Problem trwa już od kilku lat. W pomoc mieszkańcom zaangażował się radny Zenon Koperkiewicz.

– Sprawę doprowadzenia do „kultury” terenu przed budynkami na Wojska Polskiego poprzez nasadzenie drzewek, krzewów, wyznaczenia i obsiania trawą trawników, zgłosiłem do burmistrza Pawła Kuleszy w lipcu 2019 roku. W piśmie tym podniosłem także problem utwardzenia miejsca postoju dla samochodów i dojścia do kontenerów z odpadami – mówi radny Koperkiewicz. – W mojej ocenie ulica Wojska Polskiego, mimo, że jest jedną z najstarszych ulic w Łęczycy, jest też najbardziej zaniedbaną arterią miasta. Ze względu na brak jakiejkolwiek reakcji, w grudniu 2020 roku złożyłem do burmistrza kolejne pismo, w którym oprócz innych spraw wróciłem do niezałatwionych a poruszonych rok wcześniej problemów mieszkańców z Wojska Polskiego. Na pomoc i zmianę sytuacji nie doczekaliśmy się razem z najemcami w kolejnym roku kalendarzowym. W zamian za to otrzymałem jako radny obszerną odpowiedź od burmistrza, w której m in wskazuje się na odpowiedzialność powołanej prawem wspólnoty mieszkaniowej, która winna sprawować nadzór nad elementami wspólnymi nieruchomości, tj. terenem przed budynkiem, terenami zielonymi, placami zabaw, parkingami oraz częściami wspólnymi wewnętrznymi, czyli klatką schodową, kotłownią, strychem oraz urządzeniami: CO, instalacjami wod – kan., gazowymi, kominem. W powyższym zakresie wspólnota, jako całość płaci za ich naprawę, użytkowanie i renowacje. Wszystkie te czynności powinny być rozwiązane przez wspólnoty przy wsparciu administratora, którym jest PGKiM. W maju 2022 ponownie zwróciłem się do burmistrza o wymianę starego piasku w piaskownicach i naprawę huśtawki, m.in. przy ulicy Wojska Polskiego. Niestety, te działania nie przyniosły żadnych rezultatów.

Pewnie ze względu na brak zmian na lepsze, jedna z mieszkanek budynku nr 8, na początku września br. wniosła do burmistrza pismo podpisane przez 14 innych osób, w którym prosi o wyrównanie terenu i przejścia do kontenera na śmieci a także jego oświetlenie. Kolejnym problemem opisanym w piśmie jest gromadząca się we wszystkich zadoleniach woda opadowa, która wlewa się do piwnic, powodując straty materialne. Wnoszący pismo proszą władze miasta o właściwe wykorzystanie środków publicznych.

Trwająca już czwarty rok korespondencja między urzędem a mieszkańcami, w których imieniu występował radny praktycznie nic nie zmieniła.

– Woda jak się lała z rynien na podwórze, tak leje się dalej – wskazuje autorka pisma Danuta Michalak. – Nie wiem, czy tak trudnym zadaniem jest jej odprowadzenie.

Nie są to jednak jedyne problemy mieszkańców.

– Jest pergola, pozamykana na kłódki. Podobno dlatego, że nie ma koszy a my składujemy odpady w bardzo już zużytym, nieszczelnym kontenerze, do którego na dodatek trzeba iść po kałużach i błocie – komentuje inna mieszkanka. – Ważnym jest też, aby dotrzeć do kontenera w dzień, bo wieczorem to panują tu nieprzeniknione ciemności. Nie dość, że człowiek ubrudzi się w błocie, to jeszcze jest niebezpiecznie.

Mieszkańcy wskazują też na słupy, które kiedyś były elementem huśtawki.

– Nie chce się już nawet mówić. Jestem rodzicem, moje dzieci chciałyby się pobawić na huśtawce. Co mam im powiedzieć, że jeszcze za mało pism napisaliśmy? I tak jest ze wszystkim, piaskownica usytuowana tuż przy śmietniku, czy nasze dzieci muszą być narażone na smród i owady. Nie mam siły tego wszystkiego komentować, ale życie społeczne to nie tylko wielkie budowle czy szerokie ulice, to również warunki mieszkaniowe ludzi składających się na wspólnotę. Zamiast tracić cenny czas na tworzenie kolejnych papierów, może wystarczy zadziałać – zastanawia się zdenerwowany mężczyzna.

Nie lepiej prezentuje się korytarz, schody i piwnica wewnątrz budynku.

– Ktoś winien za to wszystko ponieść odpowiedzialność – mówi starsza kobieta. Czuję się tutaj jak „szczur” w piwnicy. Powyrywane przewody elektryczne, niemiłosiernie brudne ściany, smród i brak oświetlenia piwnic, wystające z poręczy schodowej gwoździe, to tak wygląda nieruchomość administrowana przez spółkę miejską? Jak pamiętam z ekonomii, taki podmiot jak spółka PGKiM jest spółką wypracowującą zysk. Co dzieje się z tymi pieniędzmi?

Pytania i problemy najemców przekazujemy do burmistrza i administratora.

„Sprawa opisana w pytaniu jest nam znana. Teren, o którym mowa, należy do wspólnoty mieszkaniowej. Na miejscu obecny był administrator, który dokonał oględzin. W tym momencie czekamy na działania ze strony wspólnoty mieszkaniowej, która ma ustalić m.in. zakres remontów oraz ich koszty oraz podjąć stosowne uchwały w tym zakresie” – czytamy w odpowiedzi urzędu.

Z kolei administrator informuje:

„Wiata śmietnikowa na odpady komunalne zostanie uruchomiona najpóźniej do 30 października tego roku, ponieważ oczekujemy na dostawę pojemników i dostawę zamówionych kluczy do wiaty. Konserwacje, naprawy, przeglądy urządzeń znajdujących się na terenie wspólnoty mieszkaniowej nieruchomości przy ul. Wojska Polskiego 8 w Łęczycy leżą w gestii współwłaścicieli tej nieruchomości. Wszelkie decyzje dotyczące urządzeń mogą zostać podjęte na najbliższym zebraniu sprawozdawczo – finansowym do końca pierwszego kwartału 2023 roku. Piaskownica znajdująca się w pobliżu wiaty śmietnikowej nie leży na terenach zarządzanych przez nasze przedsiębiorstwo. Według oceny naszych pracowników nie występuje zagrożenie związane z przewodami instalacji elektrycznej na klatce schodowej i w piwnicy budynku przy ul. Wojska Polskiego 8. Przewody prowadzone po wierzchu (ścianie) są przewodami niskonapięciowymi (telekomunikacyjnymi). podczas kontroli nie stwierdzono wystających gwoździ przy balustradach na w/w budynku. W planie gospodarczym na 2022 rok współwłaściciele nie dokonali zapisu dotyczącego remontu klatki schodowej (malowanie ścian, uzupełnienie tynków, wymiana instalacji itp.) Wszelkie takie remonty muszą być podjęte przez współwłaścicieli większością głosów na zebraniu sprawozdawczo – finansowym na dany rok kalendarzowy. W innym przypadku zarządca nie ma możliwości wykonania takich prac” – informuje PGKiM.

Ruszyły walne zgromadzenia członków spółdzielni mieszkaniowej „Łęczycanka”. Frekwencja – po przestoju covidowym – jest o wiele większa w porównaniu z walnymi z lat poprzednich. Krzysztof Urbański, prowadzący pierwsze z ośmiu spotkań spółdzielców, przeprosił mieszkańców.

Jaki był powód tych przeprosin?

– Popierałem kandydaturę Jarosława Pacholskiego na stanowisko prezesa „Łęczycanki”, dziś z perspektywy czasu, stwierdzam, że nie był to dobry osąd. Myliłem się, dlatego przepraszam z tego miejsca wszystkich spółdzielców – powiedział K. Urbański.

Na pierwsze z ośmiu cząstkowych zebrań przybyli mieszkańcy zasobów spółdzielni z ulicy Dominikańskiej. W spotkaniu uczestniczyły też osoby z innych rejonów miasta, posiadający pełnomocnictwa od osób – członków spółdzielni. Ten fakt oraz to, że od trzech lat nie było walnego zgromadzenia spowodował dość dużą frekwencję w porównaniu do lat ubiegłych. Zgodnie z zapisami statutowymi, zebranie rozpoczęło się od wyboru prowadzącego, którym został Krzysztof Urbański i członków prezydium w osobach: Andrzeja Śniega i Szymona Szajnochy. Już na samym wstępie zaistniały różnice zdań między przewodniczącym a radcą prawnym w związku z uzasadnionym spóźnieniem jednego ze spółdzielców. W regulaminie obrad ustalono, że w chwili rozpoczęcia zebrania definitywnie kończy się wydawanie kart do głosowania a tym samym współdecydowanie w podejmowaniu uchwał. K. Urbański uważał, że w tej sytuacji należy zmienić porządek obrad w ten sposób, że punkt zamykający możliwość udziału w głosowaniu będzie jednym z dalszych w porządku obrad. Prawnik uważała jednak, że zgodnie z zapisami w statucie i przyjętą regułą, według której na wszystkich spotkaniach cząstkowych obowiązuje dokładnie ten sam porządek, nie można go zmieniać. Ostatecznie prowadzący zebranie zadecydował, że sytuacja jest wyjątkowa, co uprawnia zebranych do wprowadzenia zmiany. Zdanie przewodniczącego poparli w większości obecni uprawnieni do głosowania członkowie spółdzielni. Następnie zarząd zaprezentował kolejne sprawozdania, które wzbudziły na tyle istotne wątpliwości, że w głosowaniu nie uzyskały pozytywnej opinii. Kolejne głosowania na kandydatów do Rady Nadzorczej i na udzielenie lub nieudzielenie absolutorium dla zarządu to jedne z pierwszych ośmiu, stąd ostateczne wyniki zostaną opublikowane po zakończeniu ostatniego zebrania cząstkowego, czyli pod koniec bieżącego miesiąca.

Szokujące słowa padły w urzędzie miasta o schronisku w Łęczycy podczas wspólnego posiedzenia komisji. Katarzyna Śliwa Łobacz, prezes Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt „Mondo Cane” spod Warszawy, stwierdziła, że łęczyckie schronisko… to mordownia.

Na zaproszenie wolontariuszy na spotkanie przyjechała do Łęczycy prezes Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt „Mondo Cane”, Katarzyna Śliwa Łobacz.

– Na wstępie wyjaśniam, że na terenie kraju jest 77 samorządów, które prowadzą schroniska, kolejne 74 znajdują się w zasobach osób prywatnych i 33 prowadzą organizacje ochrony zwierząt. Z racji swoich zadań służbowych zajmuję się analizą funkcjonowania schronisk, na szczęście większość z nich pracuje dobrze stwarzając jak najlepsze warunki życia zwierząt, ale są też takie, które należy natychmiast zamknąć. Państwo nie macie się czym chwalić. Przed wizytą w waszym mieście dokładnie zapoznałam się z raportami powiatowego lekarza weterynarii i są one zatrważające. W 2020 roku śmiertelność psów wyniosła 36 procent z czego w dwóch przypadkach koniecznym było uśmiercenie z powodów zdrowotnych. 9 psów „padło”, co to znaczy, jak mogło do tego dojść? W 2021 roku nie było dużo lepiej, bo śmiertelność wyniosła 24 % . Proszę państwa – apelowała prezes – nie trzeba utrzymywać schroniska w Łęczycy, to jest mordownia.

Wypowiedź prezes fundacji wywołała dość duże zdziwienie i szok.

Do słów prezes o mordowni nikt się nie odniósł.

– Co do wyboru placówki to oczywiście jako samorząd, nie mamy swobody działania, bo wszystkie czynności odbywają się w drodze przetargu, wyjaśniał wiceburmistrz Wojciech Czaplij.

Prezes fundacji zaproponowała swoją pomoc formalną w zakresie przeprowadzenia czynności likwidacji i transferu zwierząt do innej placówki.

Czy do tego dojdzie? Warto wspomnieć, że na wspólnym posiedzeniu komisji radni miejscy debatowali o cenie za odpady komunalne, skutkach wzrostu wynagrodzeń, wzroście ceny za energię cieplną i podgrzania wody oraz przyszłości łęczyckiego schroniska.

Debatę o przyszłości łęczyckiego schroniska poprzedziły nie mniej ważne dla mieszkańców miasta sprawy wzrostu kosztów bytowych. O prognozowanym wzroście ceny za wywóz odpadów komunalnych mówił zastępca burmistrza, Wojciech Czaplij.

– Według propozycji ministerstwa maksymalna stawka za wywóz nieczystości wynosi 41,40 zł, podkreślam jednak, że jest to stawka maksymalna, a ostateczna jej wysokość będzie zależała od wyniku przetargu, który będzie miał miejsce na początku listopada.

O skutkach wzrostu wynagrodzeń minimalnych mówiła skarbnik.

– Od stycznia do 30 czerwca 2023 roku kwota wzrostu wynagrodzenia to 480,00 zł brutto a od lipca do końca roku 590,00 zł. Do tej kwoty dochodzą dodatki stażowe, co po przemnożeniu przez etaty we wszystkich jednostkach urzędu czyni kwotę 2 593 000,00 zł plus narzuty dla pracodawców, czyli 432 000,00 zł. W sumie skutek dla budżetu to ok. 3 mln zł więcej musimy zaplanować po stronie wydatków – relacjonowała skarbnik.

Debata o przyszłości schroniska wzbudziła na tyle duże zainteresowanie u zwolenników jego utrzymania, że na zaproszenie przewodniczącego rady miejskiej, Andrzeja Domagały, wolontariusze licznie przybyli na posiedzenie komisji. Na wstępie dyskusji zastępca burmistrza, Wojciech Czaplij prosił o spokojną atmosferę i rzeczowe wypowiedzi.

– Emocje niczego nie rozwiążą i stwierdzenia typu : burmistrz nie kocha zwierząt i dlatego sobie coś wymyślił są nieprofesjonalne i krzywdzące. Powodem całego zamieszania jest Rozporządzenie ministra rolnictwa i rozwoju wsi, które wejdzie w życie 27 stycznia 2023 roku. Ten akt prawny stawia wysokie wymagania dla administrujących schroniskami w kwestiach standardów lokalowych. W boksie może przebywać jeden pies, poza tym są kwestie opieki weterynaryjnej – całodobowy dyżur lekarza, kwalifikacji pracowników – technicy weterynarii, liczby etatów, sali operacyjnej, samochodu przystosowanego do przewozu zwierząt. Te wymogi są ważne i nikt ich nie kwestionuje, aczkolwiek nie posiadamy w budżecie miasta takich możliwości finansowych – mówił wiceburmistrz.

Szczegóły funkcjonowania schroniska przedstawił dyrektor Zieleni Miejskiej, Adam Kujawa.

– Obecnie koszt utrzymania schroniska to w przybliżeniu kwota 228 000,00 zł, według nowych wymagań to w przybliżeniu 1 345 000,00 zł, nie licząc samochodu i kierowcy. Zauważyć też pragnę, że w latach poprzednich w schronisku przebywało ok. 140 psów, obecnie jest ich 20. Pozytywnym zjawiskiem jest też dość duże zainteresowanie adopcją zwierząt, w ubiegłym roku było ich 15. Jesteśmy jednym z nielicznych samorządów, który prowadzi schronisko – dodał dyrektor.

Zarząd SM „Łęczycanka” podjął decyzję o oczyszczeniu elewacji budynku wielorodzinnego przy ulicy M. Konopnickiej 15.

O szczegóły przeprowadzenia prac oczyszczających elewację zewnętrzną budynku wielorodzinnego przy ulicy M. Konopnickiej 15 pytamy wiceprezesa zarządu „Łęczycanki”, Rafała Andrzejczaka.

– Jesteśmy w trakcie wykonywania prac, polegających na usunięciu zanieczyszczeń osadzających się na elewacji budynku przy ul. Konopnickiej 15. Szczególnie zależało nam na pozbyciu się problemu zanieczyszczeń biologicznych, takich jak algi i glony, których wykwit widoczny jest zwłaszcza od strony północnej, bardziej zacienionej a przez to stwarzającej odpowiednie warunki do rozwoju wcześniej wymienionych zanieczyszczeń. Całość robót wykonywana jest przez profesjonalną firmę, używającą do tego celu podnośnika koszowego co w znaczny sposób pozwala obniżyć koszt czyszczenia, z uwagi na brak konieczności rozstawiania rusztowań. Jest to pierwszy blok w zasobach spółdzielni, poddany tego typu zabiegowi. Jeśli pomysł ten spotka się z aprobatą mieszkańców pozostałych nieruchomości, rozważamy kontynuacje prac na innych budynkach w zasobach SM „Łęczycanka”. Dbałość o estetykę budynków jest również istotnym elementem w planie gospodarowania zasobami mieszkaniowymi – wyjaśnia wiceprezes. – Koszt prac wynosi 18 tysięcy zł.

Jaka jest ocena spółdzielców działań „Łęczycanki”?

– Pozostaje ubolewać, że zastosowane farby do malowania elewacji nie chronią muru przed wykwitem glonów i alg. Trudno też nie zgodzić się z negatywną oceną tego zjawiska, zabrudzona ściana, pokryta na dodatek mikroorganizmami nikomu nie kojarzy się jako obraz pozytywny. W mojej ocenie to działanie potrzebne, mam nadzieję, że zostanie ono wykonane w innych nieruchomościach, na ścianach których doszło do wykwitu – mówi mieszkanka zasobów spółdzielni „Łęczycanka”.

Do redakcji nasz czytelnik przesłał zdjęcie skateplazy w parku miejskim w Łęczycy, w której zalega woda i zgniłe liście. W krótkim komentarzu możemy przeczytać:

„Z atrakcji w parku mieli korzystać m.in. rowerzyści. Skutek źle pomyślanej inwestycji jest taki, jak na zdjęciu. Basen zgniłej wody i opadłe liście na torze odstraszające każdego, kto by zechciał z tego korzystać. Obok powstaje nowa budowla. Też tak ,,przemyślana” jak poprzednia?” – pyta czytelnik.

Ci, którzy bronią inwestycji, mają jednak opinię taką, że praw fizyki się nie oszuka.

– Jak pada deszcz i jest zadolenie, to robi się kałuża – komentuje inny mieszkaniec Łęczycy.

Jakie są Wasze opinie? Czy rzeczywiście tak powinien wyglądać tor po opadach deszczu? A może jest to – jak uważają niektórzy – wina źle wyprofilowanego toru i braku odwodnienia?

Warto wspomnieć, że skateplaza to drugi tego typu obiekt powstały w mieście, pozwalający na aktywność fizyczną na rowerze, rolkach czy deskorolce. Pumptrack funkcjonuje przy zalewach.

Miasto otrzymało na skateplazę dofinansowanie w wysokości 85% kosztów kwalifikowalnych w ramach realizacji zadania pn. „Podniesienie atrakcyjności infrastruktury turystycznej Miasta Łęczyca” w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Łódzkiego na lata 2014-2020. Koszt inwestycji wyniósł 774 900 zł.

Z kolei pumptrack kosztował prawie 400 tys. zł.