22/12/2024
HomeView All Posts – Whole Post (Page 37)

Jak informuje urząd miasta w Łęczycy, kontynuowane są działania związane z utworzeniem przystani kajakowej na Zalewach Miejskich. Dziś (26 lipca) zamontowany został garaż, w którym przechowywany będzie sprzęt wodny, a ponadto zostały zakupione już najważniejsze rzeczy – czyli kajaki. Łącznie 5 kajaków i 3 rowery wodne, wyposażone w pełen asortyment, czyli kamizelki asekuracyjne w różnych rozmiarach oraz wiosła.

„Mamy nadzieję, że w już w sierpniu mieszkańcy będą mogli w pełni skorzystać z przystani kajakowej. Wkrótce zostanie zamontowany w tym miejscu także pomost cumowniczy” – można przeczytać w komunikacie magistratu.

Na realizację tego zadania udało się zdobyć dofinansowanie z budżetu Województwa Łódzkiego pomocy finansowej w formie dotacji celowej w ramach zadania „Infrastruktura Turystyczna Plus 2023” w wysokości 100 000 zł na realizację projektu pn. „Budowa infrastruktury towarzyszącej, zapewniającej bezpieczny dostęp do Zalewów Miejskich w Łęczycy”.

Kierowcy ciężarówek, jadących wyremontowaną drogą Topola Królewska – Radzyń, narzekają na nisko opuszczone konary drzew.

Ze względu na podwójną nakładę na już istniejącym asfalcie, droga podniosła się – jak twierdzi nasz rozmówca – ponad 10 cm.

– Ciężarówka z plandeką musi jechać środkiem drogi. Przy wymijaniu z drugim pojazdem ciężarowym poruszającym się z przeciwnego kierunku, konar drzewa uszkodził plandekę pojazdu, którym kierowałem – tłumaczy kierowca ciężarówki. – Mam nadzieję, że mój apel i kilku innych kierowców ciężarówek poskutkuje i zarządca drogi usunie grube konary znajdujące się nad pasem drogowym.

Skontaktowaliśmy się z Zarządem Dróg Powiatowych.

– Temat jest nam znany. Istotnie jest to problem dość pilny. Przy podwyższonej nawierzchni drogi konary stanowią istotną przeszkodę dla wysokich ciężarówek. Dlatego rozpoczniemy prace korygujące na koronach drzew – mówi Karol Niewiadomski, dyrektor ZDP w Łęczycy.

Znamy już datę 44. edycji „Łęczycy w Barwach Jesieni” – najstarszego wydarzenia kulturalnego organizowanego w naszym mieście, promującego kulturę oraz sztukę regionu. Impreza odbędzie się 17 września (niedziela) w godzinach 10:00 – 18:00, a na przybyłych czekać będą nie tylko wystawy, ale także ludowe gry oraz zabawy.

Dom Kultury, który jest organizatorem wydarzenia, zaprasza twórców ludowych do prezentacji swoich dzieł na kiermaszu wytworów rękodzielniczych. Osoby zainteresowane więcej informacji znajdą na stronie placówki – https://dkleczyca.pl/leczyca-w-barwach-jesieni-2023/ – gdzie dostępne są regulamin kiermaszu oraz karta uczestnictwa.

Hanna Z. (nazwisko do wiadomości red.) z Ugańska – przebywająca w naszym regionie – umieściła w internecie dramatyczny wpis. Nie rozumie decyzji władz Daszyny, które postanowiły o przeprowadzce Ukrainki z córką z DPS w Drzykozach do świetlicy w Starym Sławoszewie.

42 – letnia pani Hanna powiedziała nam, że od momentu przyjazdu do Polski, Drzykozy były jej drugim miejscem zamieszkania.

–  Już się tam przyzwyczaiłam do tego miejsca. Moja córka, Milena uczęszczała do szkoły w Mazewie, teraz zdała do trzeciej klasy. Od września będzie się przygotowywała do I Komunii Św. Zamierzałam podjąć pracę w Animeksie, ale nie mam opieki dla mojej małoletniej córki. Dlaczego mnie to wszystko spotyka. W Drzykozach sytuacja była stabilna, córką zajmowała się pani Jadzia. Dla nas ta przeprowadzka jest ogromnym problemem.

W Sławoszewie przyznany przez gminę lokal składa się z niedużej kuchni, sanitariatów i dużego pokoju. Krótko po przeprowadzce w pomieszczeniach zalegają jeszcze worki z rzeczami rodziny. Milena – córka Hanny Z., smuci się z powodu zniszczonych skrzypiec.

–  Podczas przeprowadzki skrzypce ucierpiały. Nie stać nas na nowy instrument – mówi matka dziewczynki.

Nasza rozmówczyni jest zaskoczona decyzją gminy o przeprowadzce. Krytycznie wypowiada się o koordynatorkach.

– Wygląda to na jakąś osobistą niechęć do mnie ze strony koordynatorek gminnych. W ich ocenie jestem osobą niezrównoważoną psychicznie. Była taka sytuacja, kiedy rzekomo podjęłam próbę samobójczą, co jest zwyczajnym kłamstwem. Panie wezwały karetkę, która odwiozła mnie na oddział psychiatryczny specjalistycznego szpitala. Po dwóch dniach zostałam wypisana na podstawie opinii lekarskiej, według której nie wykazywałam objawów choroby psychicznej, nie podejmowałam też próby samobójczej – wspomina Ukrainka. – 18 lipca byłam w urzędzie w Daszynie i w tym czasie spakowano nasze rzeczy do worków i przewieziono do Starego Sławoszewa. Z tego co mi wiadomo, podczas tych czynności byli obecni przedstawiciele policji. Zupełnie nie wiem co mam robić, najchętniej wróciłabym do Ukrainy, ale nie mam dachu nad głową. Mój blok został zbombardowany przez Rosjan a mój zięć jest ranny i przebywa w szpitalu. Nie stać mnie na wynajem innej kwatery.

O powodach przeprowadzki rozmawialiśmy z Mariuszem Gralewskim, sekretarzem gminy Daszyna.

–  Musieliśmy podjąć taką decyzję – przekonuje sekretarz. – W sytuacji narastającego konfliktu w grupie uchodźców przebywających w DPS w Drzykozach między panią Hanną a pozostałymi mieszkańcami, nie mieliśmy innego wyjścia. Stąd decyzja o przesiedleniu kobiety z córką do świetlicy w Starym Sławoszewie. Pani Hanna nie powinna mieć powodu do obaw. Rozmawialiśmy z wójtem na ten temat i podjęto postanowienie o udzieleniu wszelkiej pomocy w podjęciu pracy w Animeksie, zorganizowaniu opieki dla małoletniej Mileny, jak również zapewnieniu dostępu do nauki w szkole w Mazewie i szkole muzycznej w Kutnie. Odkupimy także uszkodzony instrument.

Jaka była rola funkcjonariuszy podczas przeprowadzki?

– Organ samorządowy skierował do nas prośbę o obecność podczas czynności przeprowadzania kobiety z Drzykóz do Starego Sławoszewa i taka wyłącznie była rola funkcjonariuszy – słyszymy od asp. szt. Mariusza Kowalskiego, oficera prasowego policji w Łęczycy.

Sieradz będzie centralnym punktem Kolei Dużych Prędkości. Mieszkańcy dowiedzieli się o tym od samego ministra zaraz po podpisaniu przez niego umowy o budowie centrum przesiadkowego w tym mieście. A w Łodzi rozbrzmiewają Kulturanki.

Centralny Port Komunikacyjny to nie tylko lotnisko. To także sieć szybkich połączeń kolejowych i lokalnych węzłów komunikacyjnych. W Sieradzu, który będzie na styku linii tzw. „igreka”, czyli szybkiej łączącej wielkie aglomeracje: Wrocław, Poznań, Łódź z Warszawą, powstanie centrum przesiadkowe łączące różne środki transportu. Porozumienie w tej sprawie w obecności Grzegorza Schreibera, marszałka województwa łódzkiego podpisali wiceminister funduszy i polityki regionalnej Marcin Horała, pełnomocnik rządu ds. CPK oraz Paweł Osiewała, prezydent Sieradza.

– Jako województwo budujemy sieć połączeń wykorzystując kolej, połączenia autobusowe, walczymy z wykluczeniem komunikacyjnym. Teraz dostajemy dodatkowo znakomite narzędzie, jakim jest szybka kolej z węzłami komunikacyjnymi budowanymi przez CPK – mówi marszałek Grzegorz Schreiber.

W planach jest zmiana stacji PKP Sieradz w nowoczesny węzeł przesiadkowy oraz całkowita rewitalizacja jej otoczenia. Pasażerowie zyskają wygodne przejście pod torami do peronów, które jednocześnie połączy północną i południową częścią miasta. Zachowany zostanie przy tym charakter zabytkowych obiektów architektonicznych, w tym odnowionego dworca i wieży wodnej.

Dzięki inwestycjom CPK po uruchomieniu „igreka” z Sieradza do Warszawy dojedziemy w nieco ponad 1 godz. (zamiast ponad 2 godz. jak obecnie), a do Łodzi w ok. 25 min (dzisiaj taka podróż trwa około godziny).

Wypatrujcie nas

Minister Horała po podpisaniu umowy opowiadał o zaletach CPK mieszkańcom powiatu sieradzkiego. Była na to okazja, bo Województwo Łódzkie rozpoczęło kolejny cykl spotkań z mieszkańcami. Przedstawiciele zarządu województwa przyjeżdżają do mieszkańców, a nie mieszkańcy do Urzędu Marszałkowskiego. Podczas pierwszych spotkań wręczane były m.in. czeki w ramach programów „Sołectwo na plus” i „Infrastruktura sołecka na plus”. Grzegorz Schreiber, marszałek województwa łódzkiego, odwiedził już Działoszyn w powiecie pajęczańskim i Chojne koło Sieradza. W Truszczanku w gminie Rozprza w powiecie piotrkowskim był natomiast wicemarszałek Zbigniew Ziemba. Wypatrujcie nas w Waszych miejscowościach.

Kulturanki” zachwycają

Nie ma to jak muzyka w niedzielne przedpołudnie. Ogromną popularnością cieszą się „Kulturanki u Herbsta”. To cykl koncertów w Muzeum Pałac Herbsta w Łodzi. W pięknym otoczeniu przypałacowego ogrodu można posłuchać muzyki rozrywkowej. Rozpoczął zespół Dixie Friends i harfistki, stypendystki marszałka województwa. Do końca sierpnia będzie jeszcze m.in. jazzowo, smyczkowo i na sposób dęty. Warto zawczasu rezerwować wejściówki na stronie internetowej muzeum.

Nasi rozmówcy nie kryją rozżalenia i zdenerwowania z powodu wysokich cen biletów za które trzeba było w tym roku zapłacić, aby obejrzeć turniej rycerski na dziedzińcu zamku w Łęczycy. Ile kosztowały bilety? 80 zł normalny i 60 zł ulgowy za jeden dzień uczestnictwa. Impreza była dwudniowa. Dlaczego ceny tak poszybowały?

– Dla kogo ten turniej jest organizowany – pyta mieszkanka Łęczycy. – Jesteśmy dużą rodziną: ja, mąż i troje dzieci w wieku powyżej sześciu lat. Jak szybko można policzyć sam wstęp tylko jednego dnia kosztowałby 340 zł. Nie weszliśmy na dziedziniec zamku, bo nie widzimy sensu płacić tak dużych pieniędzy tylko za wejście. A dochodzą przecież jeszcze inne koszty związane z zapewnieniem chociażby kulinarnych atrakcji dla dzieci. Synowi trudno było wytłumaczyć, że nie może oglądać widowiska, którym bardzo się interesuje z prozaicznego powodu, jakim jest cena biletu.

– Zaczęliśmy się z żoną zastanawiać, co tu jest nie tak – dodaje mąż naszej rozmówczyni. – Dużo się mówi o promocji miasta, ogromnym znaczeniu historycznym naszego grodu a tu się podejmuje takie decyzje, że brak słów. O Łęczycy słyszy się w całej Polsce, syn był na obozie i wszyscy go pytali o grodzisko, Tum, zamek… zazdrościli, że będzie oglądał prawdziwych rycerzy. My nie wchodzimy w sprawy odpowiedzialności, kto podjął czy nie podjął taką decyzję, ale uważamy, że za funkcjonowanie miasta, na terenie którego znajduje się zamek, odpowiada burmistrz i to on winien wytłumaczyć dlaczego nasze dzieci były pozbawione uczestnictwa w „żywej” lekcji historii.

Podobne zdanie słyszymy od babci opiekującej się wnuczką.

– Kto to słyszał, kto za to odpowiada – oburza się starsza pani. – Jako mieszkanka Łęczycy oczekuję wyjaśnień, kto i dlaczego zarządził cenę „z kosmosu”. Moja rodzina mieszka niedaleko Golubia – Dobrzynia, tam dzisiaj też jest turniej, tyle tylko, że bilet kosztuje 25 zł. Dla dzieci i młodzieży w wieku szkolnym, zaledwie 15 zł.

Zwracamy się do burmistrza miasta z prośbą o wyjaśnienie okoliczności ustalenia tak wysokiej ceny biletów wstępu na turniej rycerski.

– Muzeum Zamek w Łęczycy jest jednostką budżetową miasta – potwierdza Paweł Kulesza – ale organizatorem imprezy była dyrektor placówki muzealnej i to ją należy zapytać o okoliczności ustalenia tak wysokiej ceny biletów. Ze swojej strony mogę dodać, że sugerowałem weryfikację tej wartości, ale argumenty dotyczące wysokich gaży, jakie trzeba zapłacić za występy rycerzy, przeważyły i pozostała cena ustalona przez organizatorów imprezy.

Co na to Hanna Pawłowska, dyrektor muzeum w Łęczycy?

– W trosce o wysoki poziom imprezy do udziału w turnieju zapraszamy wyłącznie profesjonalne grupy rekonstruktorów historycznych, kaskaderów a ich występy kosztują. Uważamy jednak, że nie możemy oszczędzać na jakości chcąc zachować odpowiednie standardy – wyjaśnia Pawłowska. – Tradycyjnie już, w uznaniu dla osób pomagających w przygotowaniu turnieju, jak również sponsorów – urzędu marszałkowskiego w Łodzi, łęczyckich i okolicznych zakładów pracy, przedsiębiorstw, restauracji i gmin, wyznaczamy pulę darmowych biletów wstępu dla pracowników w/w podmiotów, członków organizacji pożytku publicznego, Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. W tym roku było to 3 tysiące sztuk darmowych biletów. Ogólna liczba sprzedanych biletów to ok. 1754 sztuk za kwotę ok. 90 tysięcy zł. Impreza sama się nie finansuje, stąd starania o pozyskanie środków zewnętrznych, ponieważ ogólny koszt jej organizacji to kwota ok. 220 tysięcy zł.

Wątpliwości naszych rozmówców budzi także termin turnieju. Tradycyjnie był zawsze organizowany pod koniec sierpnia. Co było powodem tak dużego przyśpieszenia imprezy? Na dodatek data pokrywa się z organizacją innych turniejów na zamkach niedaleko położonych od Łęczycy.

– Sierpień, w mojej ocenie, nie był dobrym terminem ze względu na już znacznie chłodniejszą o tej porze aurę i niższą frekwencję w związku z rozpoczynającym się rokiem szkolnym – usłyszeliśmy od H. Pawłowskiej.

O pozostałościach infrastruktury byłej kolejki wąskotorowej w Łęczycy coraz głośniej mówią oburzeni mieszkańcy miasta i powiatu.

– Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale chyba na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia kolejka zakończyła swoją działalność – mówi mieszkaniec powiatu łęczyckiego. – Na owe czasy było to dobre rozwiązanie, ja sam dojeżdżałem do szkoły w Łęczycy. Nawet jak człowiek zaspał, to można było wsiąść w biegu do wagonu. Szkoda, że nikt ze współczesnych zarządzających nie pomyślał o innym wykorzystaniu infrastruktury kolejowej, jako przykład mogę podać Biskupin, gdzie taka kolejka stanowi jedną z większych atrakcji turystycznych przynosząc regionowi niemałe zyski. A u nas co? Ciągle słyszymy, że nic nie można, trwają jakieś spory a co nas jako mieszkańców to obchodzi. Jeżeli władze nie miały pomysłu do tej pory, to niech przynajmniej zrobią porządek z pozostałością. Po co komu te szyny? Nawet drogi nie można remontować, bo jak słyszeliśmy konserwator nie pozwala. A już chyba najgorzej wygląda ta rudera po byłej stacji, obecnie chyba melina dla strudzonych życiem. W centrum miasta przy głównej drodze łączącej autostrady stoi szkaradztwo.

Ostre słowa krytyki padają pod adresem władz.

„Miasto podziela opinię mieszkańców, iż budynek przy torach wąskotorówki popadł w ruinę i zagraża bezpieczeństwu ludzi. Prowadzone rozmowy z PKP niestety utknęły w miejscu, oczekujemy na decyzję PKP w sprawie sprzedaży przedmiotowego terenu” – czytamy w odpowiedzi nadesłanej z urzędu.

W ramach programu „Dostępny samorząd” łęczyckie starostwo powiatowe pozyskało grant finansowy na ułatwienie dostępu do urzędu dla osób ze szczególnymi potrzebami.

O zakresie programu mówi sekretarz powiatu, Ireneusz Barański.

– Osób ze szczególnymi potrzebami jest coraz więcej w społeczeństwie i idea ułatwienia im dostępu do urzędu była głównym celem aplikacji po środki zewnętrzne. Pozyskaliśmy kwotę 94 tysiące zł na realizację programu. Poszczególne jego elementy są w trakcie realizacji. Już poszerzyliśmy drzwi do gabinetu dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich. W pomieszczeniu tym przewidujemy umieścić specjalne wyposażenie dla osób ze szczególnymi potrzebami a także możliwość rozmowy z pracownikiem merytorycznym. W najbliższym czasie powstanie też pętla indukcyjna dla osób słabo słyszących i urządzenie dla osób niewidzących wyposażone w alfabet Braille’a. Na zewnątrz zostały zamontowane poręcze na schodach wejściowych – wyjaśnia sekretarz.

Gmina Grabów po raz kolejny ma kłopoty z wodą a właściwie jej brakiem. W niektórych sołectwach sytuacja jest bardzo trudna. Wieczorami, zamiast wody z kranu, słychać tylko bulgotanie.

Deficyt wody w gminie Grabów już nie jest incydentalny. Niestety, w niektórych sołectwach jest to coraz częstszy problem, szczególnie w porach wieczornych. Jakie plany ma władza gminy w celu uzdrowienia tej sytuacji?

– Brak wody w naszej gminie, to niestety trudna sytuacja – potwierdza wójt Janusz Jagodziński. – Jeszcze do niedawna pracowały dwie studnie. Była też trzecia, rezerwowa. Niestety, w chwili obecnej jest tyko jedno ujęcie i transfer wody z innych gmin. Sytuację pogarsza trwająca susza hydrologiczna, co przy zwiększonych poborach wody, szczególnie w porach wieczornych, kiedy niektórzy mieszkańcy podlewają swoje ogródki, powoduje spadek ciśnienia w sieci, zwłaszcza na jej zakończeniach. Mam świadomość, że pilnie potrzebne są działania zmierzające do zaspokojenia potrzeb wszystkich mieszkańców, stąd przeprowadziliśmy próbne odwierty w Byszewie, niestety nie znaleźliśmy tam wody. W bliskiej perspektywie nawiążemy umowę ze specjalistami zajmującymi się poszukiwaniem złóż wody. W zakresie działań doraźnych wystąpiłem z prośbą do mieszkańców o niepodlewanie ogródków w związku z deficytem wody. Jest też szansa na zwiększenie poboru ze stacji Krzewo.

Na dłuższą poprawę liczą mieszkańcy sołectwa Borucice.

– Problem z wodą trwa od dawna. Sęk w tym, że poprzednicy nie zrobili wiele w tej sprawie. Były też lata mokre, wówczas deficyt wody nas nie dotknął. Jako mieszkańcy sołectwa Borucice rozumiemy, że każdy płaci za wodę i nie powinno się ograniczać sposobu jej wykorzystania, ale co w obliczu takiej sytuacji, że człowiek przychodzi po 35 – stopniowym upale do domu i chciałby się umyć a tu nie ma wody. Chyba nie muszę mówić o reakcji i dodam, że nie jest to sytuacja jednorazowa – mówi Zenon Czekalski, sołtys z Borucic. – Oczekujemy od władz gminy jak najszybszego rozwiązania problemu.

To osiedle z pewnością nie ma poprawnych relacji z lokalnym magistratem. Mieszkańcy „getta” – bo taka jest obiegowa nazwa osiedla przy ul. Belwederskiej 38 – nie mogą doczekać się działań ze strony urzędu. Jakich? Jak nam powiedzieli łęczycanie, takich, aby na osiedlu wreszcie żyło się normalnie.

Z redakcją skontaktowali się rozżaleni mieszkańcy. Twierdzą, że miejscowe władze obiecały już im niezbędne prace na osiedlu.

– W imieniu mieszkańców osiedla zwanego „getto”, przy ul. Belwederskiej 38, proszę redakcję o interwencję – mówi Beata Blacha. – Od kilku lat składamy pisma do UM, aby doprowadzić osiedle do normalnego stanu. Dwa lata temu był u nas na osiedlu burmistrz wraz z dyrektorem Zieleni Miejskiej. Wówczas usłyszeliśmy, że służby rozwiążą problemy.

Mieszkańcy czekają m.in. na podcięcie drzew rosnących blisko bloku.

– Te drzewa rosną od strony wschodniej. To duża akacja, morwa. Przez te drzewa mamy w mieszkaniach ciemno. Jest wilgoć i mnóstwo robaków, a do tego jeszcze walka z ptakami. Starsi ludzie nie mogą odpocząć na ławkach, ponieważ są zabrudzone przez ptactwo. W wysokiej trawie jest pełno kleszczy – twierdzi pani Beata.

W ub. tygodniu mieszkańcy ponownie spotkali się przed blokiem. Liczą na działania ze strony urzędu miasta.

– Naprawdę jest to bardzo zaniedbane osiedle. Tym bardziej jest to zaskakujące, bo mieszka tu dyrektor Zieleni Miejskiej. Jak do tej pory nie możemy doprosić się niezbędnych działań. Służby nie sprzątają terenu, poza tym nie ma kto wymienić żarówek w osiedlowych lampach. Ta nazwa „getto” pasuje jak ulał do naszego osiedla. Czy doczekamy się pozytywnych efektów naszych apeli? – pytają łęczycanie.

W sprawie skontaktowaliśmy się z magistratem.

„Korony drzew rosnących na osiedlu przy ul. Belwederskiej 38 wymagające korekcyjnych zabiegów pielęgnacyjnych zostały wykonane w grudniu 2021 roku. Sprzątanie terenu należącego do miasta odbywa się w każdy dzień roboczy. Spośród ławek znajdujących się na terenie całego osiedla, tylko dwie znajdujące się bezpośrednio pod koronami drzew, bywają zabrudzone ptasimi odchodami i są one systematycznie czyszczone. W temacie latarni znajdujących się na osiedlu informujemy, iż każde zgłoszenie mieszkańców jest przekazywane do spółki komunalnej PGKiM celem sprawdzenia, dokonania wyceny i zlecenia naprawy, jeśli awaria zostanie faktycznie stwierdzona. PGKiM każdorazowo wysyła swoich uprawnionych pracowników celem sprawdzenia zgłaszanych awarii i do tej pory wszystkie przeprowadzone kontrole nie wykazały żadnych uszkodzeń i awarii latarni osiedlowych” – czytamy w odpowiedzi urzędu miasta.