To prawdziwa tragedia tych zwierząt – pisze pani Paulina. Czy nowa aplikacja pomoże?
Od kilku dni działa specjalna aplikacja Animal Helper – animalhelper.pl, czyli tzw. 112 dla zwierząt. Przez formularz lub telefon w aplikacji można zgłaszać błąkające się koty, psy (i inne) zwierzęta bezdomowe, poszkodowane w wyniku zdarzeń drogowych, przypadki znęcania się nad zwierzętami i inne sytuacje, które budzą niepokój.
Zdaniem naszej czytelniczki sytuacja kotów w Łęczycy jest tragiczna.
„Sytuacja zwierząt bezdomnych na terenie miasta Łęczycy jest przygnębiająca. Zwłaszcza mam na myśli koty, których widok na osiedlach jest niestety już traktowany jako nieunikniona część krajobrazu, choć powinien budzić reakcję. Za jej brak w kontekście zwierzęcej bezdomności i cierpienia nie należy jednak obwiniać tylko braku wrażliwości, przysłowiowej „znieczulicy” mieszkańców. Duża część osób prawdopodobnie po prostu nie wie, w jaki sposób mają reagować i gdzie zgłosić przypadki, kiedy zwierzę błąka się po ulicy, zostaje ranne w wyniku zdarzenia drogowego albo są świadkami, gdy ktoś się nad zwierzęciem znęca. Miasto nie prowadzi widocznej kampanii informacyjnej i trzeba dobrze poszukać, żeby dowiedzieć się, do jakich służb się skierować, bo inne jest postępowanie w przypadku bycia świadkiem znęcania się nad zwierzętami, a inne, gdy przykładowo natrafiamy na błąkające się zwierzę. Aplikacja, która funkcjonuje jak numer 112, rozwiązuje ten problem. Mieszkańcy dokonują zgłoszenia przez formularz albo telefon, następnie to już dyspozytorzy kontaktują się z właściwymi służbami czy organizacjami. Jest to też ogromne wsparcie dla osób, które wykonują w mieście pracę aktywistyczną na rzecz zwierząt, często zresztą niewidzialną. W pomoc zwierzętom, w szczególności kotom, bo na nich akurat się skupia moje zainteresowanie, jest zaangażowanych naprawdę więcej osób, niż się wydaje. I te osoby często muszą sięgać po wsparcie gdzieś daleko, bo koty są przez służby traktowane po macoszemu. Wynika to po części ze stereotypów, według których to zwierzęta samowystarczalne i „samoobsługowe”, które świetnie radzą sobie bez człowieka, a po części z mętnych przepisów z ustawy o ochronie zwierząt, często interpretowanych na ich niekorzyść. Nawet liczba kastracji czy sterylizacji, które wykonało miasto chociażby w ubiegłym roku (35 zabiegów), to niestety kropla w morzu, nie mówiąc już o zabraniu ich z ulicy. Czasem o pomoc trzeba było prosić organizację z Poznania czy innego dużego miasta, a potem na własną rękę transportować zwierzę np. do domu tymczasowego w Warszawie. Wspierają nas też fundacje z pobliskiego Ozorkowa, ale w samej Łęczycy żadna fundacja czy stowarzyszenie zajmujące się kotami formalnie nie istnieje. A nawet gdyby tak było, to żadna z nich nie udźwignęłaby logistycznie ani finansowo pomocy wszystkim kotom z terenu Łęczycy, to jest zresztą przede wszystkim obowiązek gminy i to należy podkreślić. Jeśli do powyższego dochodzi brak wystarczającej reakcji organów wyznaczonych formalnie do udzielania pomocy, to można mówić o prawdziwej tragedii tych zwierząt” – napisała do redakcji miłośniczka zwierząt.