21/11/2024
HomePowiat„Sprawa dla reportera”, czyli Jaworowicz na wsi pod Łęczycą!

„Sprawa dla reportera”, czyli Jaworowicz na wsi pod Łęczycą!

sprawa dla reportera

Do wsi w gminie Świnice Warckie przyjechała ekipa telewizyjna programu „Sprawa dla reportera”. Iwona Bednarek, która potrzebuje pomocy poprosiła media o wsparcie. „Reporter” także usłyszał o dramacie rodziny.

Po prawie 40 latach mieszkania w tym samym miejscu, bohaterka naszego artykułu przeżywa koszmar. Obecny właściciel zajmowanej przez nią nieruchomości próbuje ją z niej eksmitować. Rodzina boi się, że straci dach nad głową. Dlaczego? Bo nagle okazało się, że nieruchomość, którą przed laty nabyli rodzice Iwony Bednarek i zamieszkiwali tam przez prawie 50 lat, została sprzedana przez spadkobierców poprzedniego właściciela. Jak to możliwe?

– Moi rodzice zakupili w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia działkę o powierzchni 1 ha zabudowaną budynkiem mieszkalnym. To tutaj właśnie w latach osiemdziesiątych przyszłam na świat. Mieszkałam tutaj cały czas z małymi przerwami, kiedy pracowałam w Uniejowie, ze względu na godziny pracy i odległość wynajmowałam tam pokój, niemniej jednak przyjeżdżałam do rodziców i swojego domu. Wracając do przeszłości, w czasach kiedy rodzice kupowali tę nieruchomość, chyba nikt nie przywiązywał wagi do aktów własności, lub po prostu zaniedbano tę sprawę, bo tylko spisali umowę między sprzedającym a kupującym, w obecności świadków i taki był finał. Przez prawie 50 lat inwestowali w dom, dbali o niego, bo była to przecież ich własność. Problem zaczął się po śmierci mamy w 2020 roku, tata zmarł wcześniej. Wówczas dowiedziałam się, że córka poprzedniego właściciela sprzedała działkę wraz z domem mojemu sąsiadowi, synowi sołtysa – mówi Iwona Bednarek. – Nowy właściciel robił i jak do tej pory robi wszystko, aby nas stąd wyrzucić. Są wtargnięcia na posesję, dziurawienie dachu, ale przede wszystkim wyzwiska a nawet fizyczne popychanie mnie. Straciłam zdrowie, nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam ten koszmar – dodaje zrozpaczona kobieta.

Jak wynika z relacji kobiety i istniejącej dokumentacji, w obliczu uzyskania przez właściciela nakazu eksmisji, pani Iwona skorzystała z porady adwokata, który wystąpił do sądu o uznanie prawa zasiedzenia. Sąd uznał tę okoliczność za istotną dla sprawy i wydał postanowienie o wstrzymaniu eksmisji do momentu rozstrzygnięcia sprawy zasiedzenia przez rodziców Bednarkowej a co się z tym wiąże ewentualnego nabycia spadku przez ich córkę Iwonę. W tych okolicznościach wszelkie działania właściciela zmierzające do przepisania licznika energii elektrycznej na siebie i odcięcia prądu, przepisanie umowy na dostarczanie wody i odbiór śmieci powinny zostać wstrzymane.

– Niestety nie do końca – mówi pani Iwona. – Najprawdopodobniej na podstawie aktu notarialnego licznik energetyczny został przepisany na nowego właściciela a ten natychmiast wystąpił o odcięcie prądu. Kiedy pokazałam pracownikom zakładu energetycznego postanowienie sądowe o wstrzymaniu eksmisji, nie odłączyli nam licznika. Podobną postawę przyjęła wójt gminy.

Jak to możliwe, że w Kraskach doszło do tak absurdalnej sytuacji, pytamy wójt gminy Świnice Warckie.

– Po pierwsze, to wina systemu. Wcześniej, kiedy Bednarkowie kupowali tę nieruchomość, nie przywiązano wagi do dokumentów, co jak się okazuje „zemściło się na ich córce” po 50 latach. Po drugie, nowy właściciel miał świadomość, stając do aktu zakupu, że nabywa nieruchomość wraz z lokatorami a po trzecie, jeśli sąd wydał postanowienie o wstrzymaniu eksmisji do czasu rozstrzygnięcia uznania lub nie, prawa do zasiedzenia, to nie można podejmować żadnych działań administracyjnych. Stąd, jako organ gminy, nie wydałam decyzji o zmianie umowy na dostarczanie wody i odbiór śmieci – komentuje Sylwia Bartczak, wójt gminy Świnice Warckie.

Pani Iwona, mimo ogromnego stresu i konieczności odwiedzania kolejnych urzędów, deklaruje konieczność wyjaśnienia tego problemu do końca, bo w przeciwnym razie nie będzie miała gdzie mieszkać.

Chcieliśmy poznać sytuację z punktu widzenia drugiej strony konfliktu, niestety, nikt nie otworzył nam drzwi. Również ekipie telewizyjnej Elżbiety Jaworowicz nie udało się porozmawiać z właścicielem domu pani Iwony – także nikt nie wyszedł na rozmowę.

W trakcie nagrywania materiału do programu, przyjechało kilku okolicznych mieszkańców. Przed kamerami wspominali, że rodzice Iwony Bednarek istotnie mieszkali we wskazanej nieruchomości.

Zwróciliśmy się także z pytaniem do policji czy, jak twierdzi Iwona Bednarek, w Kraskach podejmowane są interwencje.

„Potwierdzam, że funkcjonariusze tutejszej jednostki prowadzą postępowanie w związku z zawiadomieniem złożonym przez osobę wskazaną. Sprawa dotyczy uporczywego nękania, a jest to przestępstwo określone w art. 190a kodeksu karnego. Na tym etapie postępowania nie możemy przekazać więcej informacji” – informuje st. asp.Mariusz Kowalski, oficer prasowy KPP w Łęczycy.

Prawie 5 milionów z
Szok w parku miejski